"Nikt nie może być mi bliższy ode mnie, a ja, ja jestem sobie czasem tak daleki"
- Stanisław Lem
W wielkim domu na obrzeżach miasta panowała cisza. Jedynie za oknami było słychać dudniący deszcz. Na kanapie leżała młoda dziewczyna, burza jej blond włosów była rozrzucona po całej poduszce, na jej lekko jeszcze zaróżowionych policzkach można było dostrzec ślady łez. Wysoki chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach podszedł do niej i przykrył kocem próbując za wszelką cenę jej nie obudzić. Veronica jednak gdy tylko poczuła na sobie jakiś ciężar otworzyła oczy i potarła ze zdumienia powieki.
- Zasnęłam? - zapytała zdziwiona z niepewnością wpatrując się w chłopaka, przez te kilka wspólnych chwil na cmentarzu poczuła z nim jakąś więź, nie była jednak jeszcze pewna jakim jest człowiekiem.
- Tak, kiedy robiłem herbatę - powiedział cicho wpatrując się w wesołe iskierki ognia w kominku. Salon pierwszy raz od kilku tygodni wyglądał jak dawniej, pierwszy raz ktoś rozpalił ogień, pierwszy raz ktoś z nią tu był, pierwszy raz ktoś był na tyle wrażliwy, że potrafił słuchać a nie tylko co chwila wypowiadać marne słowa pocieszenia. Spojrzała na ławę, na której leżała już wystudzona herbata.
- Dziękuje - szepnęła poszukując niepewnie jego wzroku, odwrócił się tak, że mogła dostrzec jego oczy. Oboje czuli to skrępowanie. Byli prawie obcymi sobie ludźmi, jednak tak wiele ich łączyło. Stracili kogoś tak bardzo ważnego.
- Jak sobie radzisz? -zapytała po chwili ciszy. Chłopak spojrzał na nią jakby zaskoczony, że w ogóle się tym interesuje, następnie usiadł na fotelu na przeciwko zakładając nogę na nogę i nerwowo pocierając ręce. Czuł się dziwnie skrępowany, bał się powiedzieć coś nieodpowiedniego. Veronica była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, a on należał raczej do tych społecznych odrzutków. Był inny co nie podobało się jego kolegom. Jake postawił się im i zaprzyjaźnił się ze Scottem, przez co jego dawni znajomi zaczęli go unikać. Zawsze był niepewny i wycofany, a teraz siedział na przeciwko królowej piękności jego liceum i rozmawiał z nią zupełnie zwyczajnie. Nie śmiała się z niego, nie żartowała z jego fryzury czy ciuchów. Po prostu rozmawiali, byli ze sobą, wspierali się. Zorientował się, że wciąż czeka na odpowiedź, więc powiedział wymijająco:
- Nawet dobrze - ale na jego twarzy pojawił się grymas, Veronica od razu zorientowała się, że kłamie. Wstała powoli i usiadła obok niego opierając głowę na jego ramieniu.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Możesz powiedzieć, że jest ci ciężko. Budzisz się i nawet nie chce ci się wstawać z łóżka bo nic już nie ma sensu. Cały dzień marzysz o nocy bo chociaż przez te kilka godzin snu ból jest trochę lżejszy. Wszystko co sprawiało ci kiedyś radość teraz wydaje się bezsensu. Każdy swój obowiązek wykonujesz tylko ciałem, twoje myśli wciąż osnute są cierpieniem. Po pierwszym tygodni udało mi się zapomnieć na pięć minut, w drugim na dziesięć, a ostatnio obejrzałam cały film nie myśląc o wypadku. Czas uleczy nasze rany, jednak nigdy nie zapewni pustki, która po nich pozostała - Scott patrzył na blondynkę z szeroko otwartymi oczami, to co teraz powiedziała wydało mu się tak dojrzałe i mądre.
- Gdzie są twoi przyjaciele? - wypalił, jednak od razu zrozumiał, że to pytanie było zbyt osobiste i niegrzeczne, więc szybko próbował jakoś z tego wybrnąć -Przepraszam, ja tylko...
- Nic się nie stało - przerwała mu, a na jej twarzy zagościł blady uśmiech - Oni mnie po prostu nie rozumieją. Nie potrafię z nimi o tym rozmawiać - odpowiedziała i szybko wstała kierując się do kuchni - Zrobię coś do jedzenia pewnie umierasz z głodu - powiedziała gdy spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie, wcale - odparł, ale jakby na potwierdzenie jego słów zaburczało mu w brzuchu.
- Ta jasne! - zaśmiała się krótko Veronica i zaczęła wyjmować wszystko co potrzebne do przygotowania spaghetti.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał stojąc nonszalancko oparty o framugę drzwi. Odwróciła się i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Jake zawsze tak stawał gdy chciał, żebym coś mu ugotowała - chłopak od razu stanął na baczność rumieniąc się nieznacznie.
- Ja nie chciałem...
- Ej, no co ty! Tak po prostu mi się skojarzyło - uśmiechnęła się do niego szczerze, przynajmniej taką miał nadzieje - A odpowiadając na twoje pytanie zamierzam przyrządzić włoską ucztę.
- Czyli? - zapytał jeszcze lekko spięty.
- Pastę z makaronem? - odpowiedziała mu i jednocześnie zapytała o to czy akceptuje jej wybór.
- Mogę przygotować sos? - ponownie się odwróciła, na jej twarzy gościło zdziwienie.
- No jasne - odparła i po raz pierwszy od tygodni poczuła prawdziwą radość, kiedy ten niepozorny, źle ubrany i totalnie nieokrzesany chłopak stanął obok niej i zaczął wrzucać składniki na patelnię. Gdy nastawiła makaron, wyjęła z szafki dwie lampki i nalała do nich czerwonego wina. Po czym usiała przy stole i wpatrywała się w gotującego chłopaka. Był tak inny od wszystkich, których do tej pory spotkała. Nie był ani lanserem, ani sportowcem, ani napalonym palantem. Widziała w nim dżentelmena. Faceta z klasą, który się ukrywa bo boi się śmieszności. Był inteligentny, wrażliwy i umiał gotować. Nigdy wcześniej nie spotkała kogoś tak zaskakującego.
- Kim są twoi rodzice? - jej pytanie przerwało ciszę, która do tej pory panowała w kuchni.
- Moja mama nie żyje, wychowuje mnie ojciec, który... - zastanowił się czy może wyjawić dziewczynie największy swój sekret - On jest chory. Więc ja zarabiam na życie. Jak już wiesz jestem kelnerem - odpowiedział dziwnym, lekko dramatycznym tonem. Dziewczyna chciała trochę rozładować sytuację.
- Prawie cię nie poznałam w tej kamizelce - uśmiechnął się radośnie.
- Kojarzyłaś mnie wcześniej? - wydawał się naprawdę zdziwiony.
- Jesteś... Byłeś najlepszym przyjacielem mojego brata! Nie jestem... nie byłam aż taką złą siostrą - próbowała się uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Na szczęście w tej chwili chłopak postawił przed nią talerz pachnącego spaghetti, więc choć na chwilę mogła przestać myśleć o swoich problemach. Podała mu lampkę z winem. Uśmiechnęli się do siebie. Po raz pierwszy poczuła, że może oddychać, łapała więc łapczywie powietrze mając nadzieję, że już nigdy jej go nie zabraknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz